sobota, 26 kwietnia 2014

Bolonia po raz pierwszy! - Prima volta a Bologna!

Długo nie mogłam się zebrać do napisania o Bolonii, a przecież byłam tam już prawie dwa miesiące temu! A dokładnie 8 marca :) Starałam się przygotować jak najlepiej do odwiedzenia stolicy regionu, w którym żyję: przeczytałam przewodnik (oczywiście wydawnictwa Wiedza i Życie - jak dla mnie najlepszy - znajdujemy w nim mapy regionów, szczegółowe plany miast, zdjęcia, ilustracje, przekroje budynków, najważniejsze informacje, czyli wszystko co potrzeba turyście), poszukałam opinii w blogosferze, porozmawiałam z innymi, którzy już Bolonię zwiedzili i wszystko mówiło mi, że to jedno z piękniejszych miast we Włoszech... I nie mogę powiedzieć, że piękne nie jest, ale zupełnie nie czuję tej magii Bolonii, o której tyle słyszałam. Przez cały dzień próbowałam zachwycić się Bolonią , lecz niestety - nie udało mi się. Może dlatego, że już się zakochałam w Ferrarze :D Niemniej jednak miasto jest warte zobaczenia i jednodniowa wycieczka to zdecydowanie za mało!


Do Bolonii przyjechaliśmy z R. oczywiście pociągiem :) Pierwsze kroki skierowaliśmy do Pałacu Archiginnasio - dawnego budynku uniwersytetu, w którym aktualnie mieści się biblioteka. Znajduje się w nim Teatro anatomico, w którym odbywały się lekcje anatomii połączone z sekcjami zwłok! Udostępniona dla zwiedzających jest także przepiękna narożna sala pałacu wypełniona niezliczonymi woluminami.


Lekko zgłodniawszy spożyliśmy pizzę z okienka (tania a dobra!) i udaliśmy się pod Dwie wieże (kiedyś w Bolonii było ich ok. 200!!! - do dziś przetrwały nieliczne). Pierwsza (Torre Garisenda) niższa i krzywa , druga (Torre Asinelli) wyższa, w sumie czwarta pod względem wysokości we Włoszech - 97 m, prostsza i otwarta dla zwiedzających, co oznacza, że oczywiście się na nią wdrapaliśmy (do pokonania 500 schodów!!!). Panorama jaka się przed nami rozciągnęła była przepiękna! (patrz: pierwsze zdjęcie). Porobiliśmy foteczki i zeszliśmy na dół, bo "lekko" wiało :) W zakamarkach bolońskich uliczek odnaleźliśmy barokowy Kościół Santa Maria della Vita. Malutki, wciśnięty pomiędzy inne budynki kryje w sobie dzieło Niccola dell'Arca. Compianto su Cristo Morto (1463) to siedem postaci z terakoty naturalnej wielkości uchwyconych w ruchu. Warto znaleźć to miejsce na mapie miasta (teraz w dobie gpsów to nie problem, a i informacja turystyczna na Piazza Maggiore działa bardzo prężnie - mają naprawdę dobre mapki) i zobaczyć te figury.

  

Spacerkiem przeszliśmy do Bazyliki Santo Stefano, która jest połączeniem 7 różnych budynków w jednym, w tym 4 kościołów! Nazywana jest także Le Sette Chiese (Siedem Kościołów) lub Gerusalemme bolognese (Bolońskie Jeruzalem). To tutaj znajduje się najstarszy kościół w mieście (z V wieku), grób św. Petroniusza, Fontanna Piłata (według legendy to właśnie w niej Piłat obmył ręce), sarkofagi męczenników z IV wieku, malutkie muzeum i wiele innych piękności, które koniecznie musicie odkryć i zobaczyć!



Kolejny punkt naszej wycieczki to Piazza Maggiore (najważniejszy plac w mieście) i tuż obok niego Piazza Nettuno. Zrobiliśmy sobie zdjęcia z fontanną Neptuna wykonaną w roku 1566 i poszliśmy zwiedzić Bazylikę San Petronio, która z zewnątrz wygląda na niedokończoną... I tak jest w istocie. Kościół zaczęto budować w 1390 roku przy założeniu, że wielkością będzie dorównywać Bazylice św. Piotra w Rzymie (bo przecież im większy tym lepszy!), lecz w trakcie budowy nagle i znacznie zmniejszono fundusze, co można zaobserwować w skończonej tylko do połowy fasadzie bazyliki. Wewnątrz można podziwiać bogato zdobione kaplice boczne i najdłuższą na świecie (66,8 m) meridianę [czyli przebieg linii południka (tutaj akurat 60.)] wymierzoną w 1655 roku przez Gian Domenico Cassiniego. 


 


Byliśmy też na Piazza Verdi, przy którym mieści się Uniwersytet (którego mury są brudne i obwieszone dość obskurnymi plakatami), a dodatkowo jest miejscem spotkań studentów (zarówno w dzień jak i w nocy -  przy innej okazji miałam możliwość uczestniczyć w jednym z nich - tym nocnym oczywiście :D)



Wracając z placu na stację (dość okrężną drogą) wstąpiliśmy do Kościoła San Giacomo Maggiore, w którym znajduje się kaplica rodowa Bentivogliów (1445 roku) i nagrobek Antona Galeazza Bontivoglia wykonany przez Jacobo della Quercia. Doszliśmy do Via dell'Indipendeza, przy której w cieniu arkad znajdują się kawiarnie, butiki oraz sklepy z tradycyjnym włoskim jedzeniem. Przy niej także znajduje się Katedra metropolitalna Świętego Piotra z ciekawą Pietą z roku 1522.





Do Bolonii zawitałam także w kwietniu. Relację z tego dnia będziecie mogli przeczytać tutaj za dni kilka. Opiszę Santuario della Madonna di S. Luca, Kościół św. Dominika i pewną wystawę (klik!) :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz